Ogromne drzewo
Na pięknej polanie rosło wielkie drzewo. Jego gałęzie sięgały nieba. Drzewo to miało mnóstwo zakamarków u swego podnóża. Jeden z nich zamieszkiwały wróżki: Tela i Lucynka. Były jak siostry. Zawsze sobie pomagały i służyły dobrą radą. Codziennie rano wylatywały w poszukiwaniu pysznego pyłku kwiatowego.
— Lucynko, zbieraj się. Pora wyruszyć na śniadanie — powiedziała Tela, biorąc swój kosz na pyłek.
Zaspana Lucynka bez entuzjazmu przygotowała się do drogi i razem wyruszyły na polanę. Niebawem przyjaciółki usiadły na łące, aby spokojnie zjeść śniadanie. Tela posmarowała swoją kanapkę pysznym pyłkiem i położyła na nią listek szczawiu.
— Mniam, pyszności — powiedziała Tela.
Jednak zaraz spostrzegła, że Lucynka nic nie wyjęła ze swojego koszyczka.
— Czemu nie przygotowujesz sobie śniadania? — zapytała z niepokojem Tela.
— Nie mam ochoty. Nie chcę jeść. Potem może wrzucę coś na ząb — odpowiedziała od niechcenia Lucynka.
— No dobrze. Gdy polecimy nad staw, zjemy obiad.
Przyjaciółki wybrały się poćwiczyć swój taniec. Tela miała tyle energii, że każda z figur jej wychodziła. Lucynka nie mogła się nawet skupić. Wciąż myliła kroki. Po ćwiczeniach ruszyły nad rzekę zjeść obiad. Tela wyjęła talerz także i dla Lucynki i pięknie ułożyła na nim posiłek. Sałatka była kolorowa, a kotlet był w kształcie serduszka.
— Tak jestem głodna po tych tańcach, że zjadłabym konia z kopytami — powiedziała Tela.
Niestety i tym razem Lucynka nic nie zjadła, tylko skrobała widelcem po talerzu. Po chwili Tela zwróciła jej uwagę.
— Mówiłaś mi, że potem coś zjesz. Spróbuj wybrać z talerza choć jeden smakołyk. Dziś jeszcze czeka nas wybór spódniczek. W tańcu musimy też ładnie wyglądać — powiedziała Tela.
Lucynka złapała jedynie łyk wody. Po południu ruszyły na polanę pełną kwiatów. Dziewczynki latały, szukając najbardziej kolorowych płatków. Gdy już zebrały wystarczającą ilość, usiadły na gałązce.
— Lucynko, czemu tak mało zebrałaś płatków, nie podobały ci się? — zapytała z zaciekawieniem Tela.
— Te kolory za bardzo mi się mienią w oczach, tyle mi wystarczy na moją spódniczkę — odpowiedziała z przekorą Lucynka.
Wykonanie stroju nie było takie proste. Płatki trzeba było odpowiednio ułożyć i przyszyć tak, aby się trzymały.
Tela, kiedy jej spódniczka była gotowa, pełna energii wykonała kilka figur tanecznych. Lucynka również i swoją spódniczkę przymierzyła, jednak nie miała już siły na tańce.
Zaczynało zachodzić słońce. Dziewczynki postanowiły wrócić już do domu. Droga z łąki kwiatowej była daleka. Tela szybko przebierała swoimi skrzydłami. Po chwili spostrzegła, że Lucynka zostaje w tyle, a jej lot jest coraz niższy. Tela podleciała szybko do swej przyjaciółki i wzięła ją pod ramię. Nagle zaczął padać deszcz. Dziewczynki musiały szukać schronienia, więc wstąpiły do Babci Wróżki, której dom był po drodze. Babcia akurat gotowała zupę. Zapach unosił się po całej kuchni. W każdą potrawę, którą przygotowywała, wkładała bardzo wiele serca. Tela już nie mogła się doczekać, aż rozgrzeje się pyszną zupą.
Babcia zauważyła, że Lucynka nawet jej nie skosztowała. Tela szturchnęła Lucynkę pod stołem. Wiedziała, że jest słaba, bo przez cały dzień wypiła jedynie łyk wody. Babcia Wróżka szybko spostrzegła, że coś jest nie tak, i powiedziała:
— Widzę, że mamy tu niejadka. Zapraszam was, dziewczynki, na moją werandę.
Na werandzie znajdowały się piękne kwiaty. Tela wszystkie podziwiała i myślała, którymi mogłaby jeszcze ozdobić swoją spódniczkę. Lucynka w kocyku zatrzymała się przy wejściu. Zauważyła zwiędniętą roślinkę. Ze smutkiem zapytała o nią:
— Czemu ten kwiatek tak marnie wygląda?
— Tę roślinkę znalazłam wczoraj. Zamierzam ją codziennie podlewać niewielką ilością wody, aby odżyła — odpowiedziała Babcia.
— I będzie taka duża i ładna jak inne? — zapytała Lucynka.
Babcia po chwili namysłu powiedziała do dziewczynek:
— Widzicie te kwiaty? Wypełniają całą werandę. Są ogromne i dorodne. Podlewam je każdego dnia. Woda i promienie słońca są dla nich pokarmem. Spójrzcie na tamtą — rzekła, wskazując na zwiędniętą roślinkę. — Ona jest taka, ponieważ jej tego brakowało.
— Czy to znaczy, że teraz musi dużo pić wody? To może wlejmy jej całą szklankę — zaproponowała Lucynka.
— Nie, będę jej dawała po troszeczku. W podstawce zostanie to, czego nie wypije. Będzie brała z niej tyle wody, ile potrzebuje. Zbyt duża ilość też mogłaby jej zaszkodzić.
Po chwili wszystkie wróciły do kuchni. Lucynka zdecydowała się spróbować zupy. Zupa była rzeczywiście smaczna. Lucynka zjadła tyle, ile chciała. Jeszcze zanim poszła spać w domu Babci, miała siłę, aby ulepić z Telą kilka pierogów. Dziewczynki same wybierały farsz.
Przygotowanie posiłku to świetna zabawa — pomyślała Lucynka.
Nazajutrz przyjaciółki wzięły swoje pierogi do koszyków i ruszyły na polanę zjeść śniadanie. Wspólnie przyrządzone pierogi bardzo im smakowały. Lucynka zjadła ich aż sześć. Po pysznym posiłku dziewczynki przywdziały swoje piękne spódniczki i ćwiczyły taniec. Lucynka tym razem nie pomyliła kroków. Próba wyszła doskonale. Dziewczynki dały z siebie wszystko.
Po tygodniu Lucynka i Tela stwierdziły, że ponownie odwiedzą Babcię Wróżkę i zaprezentują jej swój taniec. Po występie babcia nagrodziła je brawami. Gdy wychodziły, Lucynka spojrzała na werandę, szukając doniczki z powiędłą roślinką. Nie dostrzegła jej, więc zapytała:
— Babciu, gdzie jest tamta roślinka, którą nam pokazywałaś?
Babcia uśmiechnęła się i powiedziała:
— Cóż, okazało się, że to kiełkujące drzewko.
— Czy ono może tak wyrosnąć, jak to, w którym z Lucynką mieszkamy? — zapytała z niedowierzaniem Tela.
— Tak, jeśli będzie regularnie podlewane, urośnie ogromne — odpowiedziała Babcia.
Wracając do domu, Lucynka z podziwem spojrzała na drzewo. Pomyślała, że kiedyś Babci roślinka też tak wyrośnie. Zrozumiała jak potrzebne jest jedzenie, żeby zdrowo rosnąć i mieć siły.
Sylwia Dobosiewicz